UWAGA! To jest wpis archiwalny dotyczący Pleneru Podróżniczego 2013
Drogi Kaziku,
Miałeś kiedyś tak, że nigdy nie spotkałeś kogoś twarzą w twarz, ale już po samej korespondencji listownej wiedziałeś że masz do czynienia z osobą ciepłą i inspirującą? Ja co prawda listu dawno nie napisałam, ale bez przerwy stukam w klawiaturę komputera i ostatnio tak sobie piszę z Anią Moszko. Słyszałeś o niej? Młoda, z kręconymi włosami, podróżuje samotnie (ale nie tylko), raz po Ameryce Łacińskiej a raz po Azji, mieszkała w Meksyku. Ania nurkowała z rekinami na Karaibach, była gościem szamana Itza, piekła chleb na wulkanicznej lawie – no dobra, więcej sekretów nie zdradzę…
Ale nie o jej podróżach chciałam dziś pisać, ale o tym że ulubionym kolorem pięknego dnia Ani jest zielony, ma obsesję na punkcie języków, nie gotuje a przypala, a jej ulubioną bohaterką z dzieciństwa jest Mama. Dużo nas łączy – obie jak wygramy szóstkę w totka to kupimy dom na wsi i wiemy, że możemy mieszkać gdziekolwiek chcemy, ale chcemy mieszkać w Polsce. I jak na razie obie wyglądamy na bardzo zabiegane istoty, ale na emeryturze na pewno będzie spokojniej – Ania będzie uprawiała ogródek, a ja będę czytała Tołstoja w oryginale…
Więc podsumowując, nie mogę się doczekać kiedy wpadnę do niej do Krakowa i pójdziemy razem na tango (choć Ania jest w tym świetna, a dla mnie to będzie pierwszy raz). I obiecuję, że na Plenerze Podróżniczym będzie nie tylko przygodowo i kolorowo, ale również kobieco, raz na obcasach a raz w trekkingach, z poezją w tle….
Pozdrawiam, wpadnij do Boruszyna!